Trudny to będzie rok. I trudny też podejrzewam będzie sezon działkowy.
Dzisiaj pomimo ogólnokrajowej kwarantanny pojechaliśmy na działkę. Tam możemy. Nie ma skupisk ludzkich, pojechaliśmy swoim środkiem lokomocji, sami. Więc ryzyko równe zeru.
A jaka radość, że w końcu wyszliśmy z domu. Z racji wieku i nielicznych ale zawsze schorzeń, siedzimy w domu i nie narażamy się na kontakt z ewentualnym dawcą.
A nadziałce poszalał dzik. Przelazł pod siatką i wkopał się w miejsce gdzie rósł łubin. Przy okazji rozdeptał krokusy. Przykro było patrzeć na porozwalane kwiatki.
Poza tym wyszły tulipany, hiacynty i żonkile.
Piwonie wysadzają główki.
Podcięliśmy hortensje, pięciorniki, stare i te nowe zeszłoroczne . Tawule też się dostało. Wrzosy i lawendę tez skróciliśmy. Nie porządkowaliśmy, bo jeszcze nie czas.
Azalie będą kwitły oprócz jednej, tej , która w zeszłym roku chorowała. Może w tym miejscu nie powinnam niczego sadzić. Zrobię jeszcze jedną próbę. A jeśli źle wypadnie, to dam sobie spokój.
Następnym razem wybierzemy się jak ustabilizuje się słoneczna i ciepła pogoda. Nie będę przyrody poganiać.
Bo i nam to się nie przysłuży a i roślinkom też. Muszę tylko kupić kilka nawozów pod truskawki, borówkę, rododendrony i hortensje .
I czekam na piękną wiosnę, lato i jesień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz