sobota, 18 listopada 2017

Czy śmierć zawsze jest smutna?

W tym roku uczestniczyłam już 3 razy w uroczystościach pogrzebowych.
A dzisiaj po raz czwarty.
Na drugą stronę , na której nie czuje się bólu przeszła bratowa mojego męża. Od roku lekarze zmagali się z jej chorobą nowotworową. Raczysko nie poddawało się a bratowa była poligonem doświadczalnym. I w końcu rak zwyciężył.
Ale nie o walce z chorobą chcę napisać.
Mam już taką dziwną naturę ( niektóre osoby bardzo mnie za to krytykują), że wszystko staram się usprawiedliwić i szukać pozytywów.
I dzisiaj pomimo żalu, smutku i łez jestem optymistycznie nastawiona do tego co działo się wokół mnie.
Jak to zwykle bywa na pogrzebach, zjechała się rodzina. Młodzi, starsi, bliscy i dalsi członkowie rodziny.
Były trzy pokolenia. Dziadkowie, babcie, ciocie, wujkowie, siostrzeńcy i bratankowie.
Nie widzieli się lat kilka lub kilkanaście. Początkowo były smutne i  zdawkowe przywitania.
Ale wspólny obiad nastroił wszystkich do wspomnień, deklaracji o następnych spotkaniach w innej sytuacji.
A najbardziej ucieszyło mnie to, że młode pokolenie czyli nasze dzieci bardzo chce cementować rodzinne więzi. Mają już mieszkania, domy, samochody i odkryli, że czegoś im jednak brak.
Ja wiem czego im brak. Brak im rodzinnych kontaktów. I bardzo cieszę się, że planują ich nawiązanie, planują spotkania w swoim gronie. I niech tak się stanie. Dla ich dobra, dobra ich dzieci. A i dobra ich rodziców. I życzę im i sobie aby nie skończyło się na deklaracjach.
Ja ze swojej strony odrzucam wszelkie animozje i zrobię wszystko aby ułatwić swoim dzieciom życie w rodzinnym serdecznym gronie.
Bo slogan, że rodzina jest największym dobrem człowieka nabiera odpowiedniego znaczenia.
I to napawa optymistycznie na dalsze , długie lata życia w zdrowiu, szczęściu i zgodzie.

sobota, 4 listopada 2017

Sezon działkowy 2017 zamknięty i ostatnie spojrzenie na działkę.

W tym roku rzadziej bywaliśmy na działce. Złożyło się na to kilka przyczyn. a przede wszystkim pogoda. Bywały też ładniejsze dni ale wówczas mieliśmy inne obowiązki. Na przykład kolejne turnusy półkolonii, remonty w mieszkaniu syna, czy tez kurowanie wnusi.
Ale dzisiaj, w końcu po wielu deszczowych dniach wyszło słońce. I rano zaraz, natychmiast po ugotowaniu flaczków, pojechaliśmy na działeczkę.
Tak się złożyło, że warzywnik musi czekać na wiosnę aby go skopać i wysypać nawóz . Poczeka!!!
A dzisiaj kupiliśmy agrowłókninę i zabezpieczyliśmy kwitnące krzaki przed mrozami.

 Działka wygląda jakby nawiedziły ją duchy.


 Duchy hortensji różowej i niebieskiej.


Duchy azalii.


Duchy rododendronów. 

Ale jeszcze kwitnie lawenda i ma się dobrze.


Działkę ubarwia borówka i wrzosy.


Tęskno nam będzie do wypadów na działkę, do siania, pielenia i koszenia. 
Ale...aby do wiosny. Tylko 5 miesięcy!!!






niedziela, 15 października 2017

Solidarność i pomoc.

Wielu z nas zna rozmiary kataklizmów , które niesie przyroda. Nie mamy wpływu na trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, powodzie , susze i huragany.
Często jest tak, że na skutek sił tych żywiołów cierpią ludzie i ich rodziny. Ale dopóki jest to daleko od nas albo nie dotyczy bezpośrednio nas i naszych bliskich, to współczujemy i na tym kończy się nasza reakcja.
W sierpniu nawałnica przewróciła do góry nogami ,świat wielu rodzinom. Między innymi rodzinie na Kaszubach.
Wielu ludzi współczuło tej rodzinie i wielu ludzi pospieszyło z pomocą.
Jednym z nich jest Jurek Dramowicz. Pozwoliłam sobie podać to nazwisko, bo sądzę, że jest to powód do dumy, że znam go . Jurek skrzyknął grupę dawnych  uczniów ze szkoły Podstawowej Nr 7 w Olsztynie i zorganizował spontaniczną zbiórkę pieniędzy na pomoc w remoncie budynku mieszkalnego pokrzywdzonej przez żywioł rodziny.
Nie jest to pean na jego cześć, lecz wyraz szacunku dla jego reakcji na tragedię ludzką. Bo sytuacja w której znalazła się rodzina jest dla niej tragedią.
I co jest najpiękniejsze w tej całej historii? Najpiękniejsza jest reakcja osób znających Jurka.
Solidarność w niesieniu pomocy. Jurek zorganizował pomoc i poprowadził do celu. My mniej lub bardziej skromnymi datkami wspomogliśmy organizatora i staliśmy się zbiorowymi darczyńcami.
Mnie osobiście cieszy fakt, że mogłam  ( w bardzo minimalnym stopniu) wspomóc potrzebującą rodzinę.
I nie ważne w danej chwili były przekonania i sympatie polityczne czy religijne.
Ważną była solidarna pomoc.

niedziela, 3 września 2017

Nadchodzi jesień i czas melancholii i wspomnień.

I już po wakacjach.
Przerobiłam trzy turnusy półkolonii. Lubię te turnusy. Więcej w tym czasie przebywam z wnuczkami. Obserwuję zmiany jakie w nich zachodzą. Nie tylko zewnętrzne. Te małe dziewczynki mają swoje problemy i radości. swoje plany i marzenia. czasem dopuszczają babcię do tych marzeń .
Wrzesień dziwnie mnie nastraja. Mam wrażenie, że jest to czas na nowe pomysły i ich realizację. Może wiąże się to z nowym rokiem szkolnym, nowymi obowiązkami i rozkładem zajęć.
Uwielbiam wrześniowe powietrze. Ale nie te deszczowe. Uwielbiam rześkie poranki w blasku słońca.
W końcu mam czas na działkę. Może w tym tygodniu  mąż już skończy robotę i będziemy jeździć samochodzikiem na działkę. Tęsknię za nią i za robotą na niej. Tak się złożyło, że w tym roku mniej na niej bywaliśmy. A to pogoda nie ciekawa, a to obowiązki, a to mąż robił remont w synusiowym mieszkaniu w Toruniu, a to miał inną zarobkową robotę. Synuś i synusiowa są przeszczęśliwi.
Z nowych wiadomości...czekamy na wnuczkę. Synuś zrobił sobie prezent na 35 urodziny. Anielka ma urodzić się 8 września , a synuś 9 września ma urodziny.
I czekamy przebierając nóżkami.

niedziela, 7 maja 2017

Szybka , ciepła i smaczna kolacja.

Czy zauważyliście, że jak jest zimno na dworze, to bardziej służy nam apetyt?
A tym bardziej gdy coś robicie w kuchni.
Dzisiaj wykorzystałam foremki silikonowe


 i zrobiłam w nich zapiekanki z ciasta francuskiego.

Ciasto pokroiłam na 6 części.
Każdą część włożyłam do foremki.
Posmarowałam przecierem pomidorowym.
Położyłam plaster szynki.
Na nim położyłam swój sos  słodko-kwaśny z warzywami.

A na nim plaster sera.



I zapiekłam kilka minut w temperaturze 180 stopni.



Były pyszne!!!


Syrop z mniszka.

I nastała wiosna. W trawie w każdym miejscu zakwitł mniszek. W tym roku pierwszy raz chcę zrobić syrop z mniszka. W kalendarzu znalazłam  bardzo prosty przepis. Mąż zebrał kwiatki a ja zabawiam się w zielarkę.
Około 1 kg kwiatu z mniszka ( zebranego w słoneczny dzień przed południem , 1 kg cukru i sok z 2 cytryn.
Kwiat z mniszka należy wypłukać z owadów i małych ślimaczków. Ja to zrobiłam sześciokrotnie, bo ciągle coś tam pływało.
Zalać 1 litrem wody , gotować 15 minut i odstawić w chłodne miejsce na 24 godziny.
Przecedzić przez durszlak a potem sitko. Dodać 1 kg cukru i sok z 2 cytryn. Dokładnie wymieszać i gotować około 2 godzin na małym ogniu.
Przelać do małych słoiczków i pasteryzować.


Myślę , że wystarczy na jesienne i zimowe przeziębienia.

Galaretka ze świdośliwy i czarnych jagód.

Niedługo zacznie się nowy sezon na robienie zapasów i przetworów na zimę. Więc trzeba przejrzeć szuflady w zamrażarce i wykorzystać pozostałości z poprzedniego sezonu.
I tak 4 woreczki świdośliwy i 3 jagód zostały przerobione na galaretkę.
Gotowałam dość długo z 0,5 kg cukru i 3 łyżkami soku z cytryny.
Potem przetarłam wałkiem przez sito. Napełniłam słoiczki i pasteryzowałam 15 minut.
po ostudzeniu wstawię do lodówki aby stężała. Będzie pyszna do tostów.


niedziela, 30 kwietnia 2017

Kocham tę robotę!!!

Dzisiaj w końcu mogliśmy pojechać na działkę. Jest przerwa w deszczowej i chłodnej pogodzie.
A właściwie chłodno było. Tylko zamiast deszczu były chmury , które wiatr rozpędzał i świeciło słońce. I wtedy było dość ciepło.
Działeczka w tym roku wygląda tak jakoś smutno. Niby hiacynty kwitły, niby kwitły i kwitną tulipany i żonkile. Ale jakoś tak mizernie. Ten chłód też na nich się odbija.
Ale nie dajemy się i porządkujemy działkę. Ja dzisiaj oczyściłam koszmarną ścieżkę, która jest w miejscu dziczy po poprzedniej właścicielce. Trudno jest mi ją wyczyścić, bo wyrastają różne trawy i mech. Ale dałam radeńkę. Mąż przygotował "drewnianą " i kamienną rabatkę. Wyczyścił z zielska i dosypał ziemi. W kamiennej posadziłam 6 bulw dalii. A jutro w drewnianej posieję astry i aksamitki. Jutro też dosadzę lilie na innej rabatce. A mąż skopie warzywnik. Będę mogła robić grządki i wysiewać stopniowo warzywka.
A pojutrze koszenie i pielenie innych rabatek i truskawek. Póki zielsko jest jeszcze niewielkie.
Zmarniała mi lawenda. Ale nie będę jej dokupywać i sadzić, bo jesienią rozbieramy domek. W następną wiosnę posadzę lawendę przy nowym domku.

niedziela, 23 kwietnia 2017

Czekam i czekam na tę ciepłą wiosnę...

No, w tym roku pogoda drwi z nas. Wiosna niby przyszła, niby już jest zielono, niby kwitną kwiaty.
A jest tak bardzo zimno. Już zaczynam podejrzewać u siebie nadwrażliwość temperaturową. Ale i mój mąż tak ma. Czy tylko my tak odczuwamy chłód tegoroczny?
W roku gdy kupiłam działkę w kwietniu mieliśmy już wszystko posiane, skoszone i sami byliśmy opaleni.
A w tym roku o rozebraniu się na działce nawet nie chce nam się myśleć. Trawa nie skoszona, grządki nie porobione i nie obsiane. Cebulki i kłącza czekają w torbie.
A my chodzimy po mieszkaniu z kąta w kąt i marudzimy,
Od czasu do czasu ( trzy razy w tym roku) jedziemy na działkę na rekonesans.
Oglądam skrzywione tulipany, pochylone hiacynty, bojące się puścić listki róże.
Jeśli jutro nie będzie padało, wybieram się na działkę autobusem. Bo rano samochodem trudno się przebić a i później jest nie lepiej. A przecież nie będę jechać na działkę rano gdy temperatura ledwie sięga 8 stopni i wieje mroźny wiatr.
Ale już nie wytrzymuję i przebieram nóżkami. Tak mi tęskno do pielenia, siania i sadzenia.
A wiosna tak szybko mija!!!

sobota, 25 lutego 2017

Złość, zawiść i nienawiść.

Od dłuższego czasu przez media przelewa się z siłą huraganu ogromna fala nienawiści. To prawdziwe tsunami.
I już nie jest ważne po której stronie stoją ludzie. Ważna jest moc .Wszyscy mogą teraz twierdzić: mam tę moc.
Obrzucanie się nawzajem ogromem epitetów, które nie zawierają prawdy jest powszechne. Kłamstwo, wyszydzanie jest bronią bardzo skuteczną. Do tego jeszcze dochodzi wyśmiewanie .
Im bardziej wulgarnie tym lepiej. I już nie wiadomo co jest prawdą a co nie. Media a za nimi"komentatorzy" wszelkich informacji manipulują nami zwykłymi zjadaczami chleba. Szerzą tę nienawiść. I czy czyni to lewica, prawica, czy centrum, to już nie ma znaczenia. Im gorzej tym lepiej.
Czy nadeszły już czasy, że człowiek, który nie potrafi i nie chce brać udziału w tych brudnych , nieetycznych dyskusjach, nie otworzy stron w internecie, nie przeczyta jakiegokolwiek artykułu. Bo wydania tradycyjne Może jeszcze bronią się przed tą falą nienawiści i hejtu.
Czy nastąpi powrót do papierowych  wydań gazet i periodyków.
Bo ja osobiście mam już dość. Każdy artykuł komentowany jest w sposób wulgarny, cyniczny, ośmieszający bohaterów artykułu. Często taki "komentator" nie przeczytał artykułu ze zrozumieniem. Często sugeruje się przynależnością partyjną autora i wydawcy. I wyżywa się jak tylko mu fantazji durnej wystarcza. I jeszcze burzy się gdy administrator usuwa jego komentarz.
Nawet czyjaś śmierć jest przyczynkiem do niewybrednych komentarzy.
Bardzo mnie to zawstydza, nie smaczy i boli.
A trudno jest nie czytać komentarzy gdy same "lezą w oczy".