... zostawiłam swoje dzieci pod opieką teściów i dojeżdżającego zakochanego w innej kobiecie męża i wyruszyłam do Paryża za pieniędzmi na mieszkanie.
Wszystko wydawało się takie proste. Wyjazd na zaproszenie ( tak wówczas wyjeżdżało się na zachód) , które przyslłła mi znajoma brata.
Paryż przywitał mnie w nastroju świątecznym. Roześmiany i kolorowy. I tak różny od Olsztyna w roku 1988.
Niedaleko dworca St. Lazare znajdował się sklep obuwniczy sieci Andre. I wystawa tego sklepu rzuciła mi się najpierw w oczy. A ściślej buciki dla dzieci. Och jak ja chciałam kupić te buciki dla moich dzieci. Miałam nadzieję, ze to nastąpi za miesiąc gdy znajdę pracę i otrzymam pierwszą wypłatę we frankach. Pracę znalazłam po dwóch tygodniach przesiadywania w misji w polskim kościele. Ale moją pierwsza wypłatę ciut ponad 800 fr zgarnął brat , bo policzył ile ja go kosztowałam mieszkając u niego przez 2 tygodni. I to było bodźcem aby szukać pracy z zamieszkaniem. i uniezależnić się od "kochanego" brata. Maj był miesiącem wylewanych łez i poleceń abym wracała do Polski skoro ciągle ryczę. To była taka pomoc mojego brata.
Ale poradziłam sobie sama!!! Była to długa droga . Nie te zamierzone 3 miesiące, na które planowałam przyjechać.
Pierwsze pieniądze odłożyłam w grudniu za pracę za listopad. A planowane 3000- $ ( tyle ile w momencie wyjazdu kosztowało małe dwupokojowe mieszkanie) przywiozłam do kraju w sierpniu roku następnego.
Mieszkania nie kupiłam, bo w roku 1989 zmieniły się relacje złotego do dolara. I nawet marzyc o zakupie nie marzyłam. Mieszkanie takie kosztowało 9.000 $
Ale jeszcze jedno o maju. Wiadomo był Dzień Matki. I ja spędziłam ten dzień w Bazylice Sacre Ceure przed ołtarzem Matki Boskiej.
I tak jak w literaturze pisze wielu twórców, ja czułam swoje łzy "jak grochy" spływające po moich policzkach.
Płakałam za dziećmi codziennie. Nie mogłam patrzeć na dzieci z matkami i z ojcami ani na ulicy ani w metrze. Po prostu ryczałam. I teraz też ryczę.
Nikomu, nikomu nie życzę rozłaki z dziećmi!!!
smutna ta opowieść Wandziu ja też ryczę :(
OdpowiedzUsuń