Dzieci już tak maja, że kiedyś następuje pierwsze spotkanie "trzeciego stopnia" z meblem. Najczęściej bywa to stół albo inna krawędź.
Dzisiaj moja wnuczka z rozpędem uderzyła wargą w krawędź stołu. Rozcięła ją sobie lekko i córka pojechała z nią na pogotowie . Tam założyli 3 malutkie szwy. Zagoi się i blizny nie będzie.
I przypomniał mi się fakt z moich dziecięcych lat. Miałam około 5-6 lat. Młodszy ode mnie o jeden rok brat ganiał po ogromnej kuchni. A ja za nim. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, ze ciotka wybierała się na "balety"i przeglądała się w rozbitym ogromnym kawałku lustra.
Oczywiście nieostrożny brat( tylko jak można być ostrożnym biegając) uderzył skronią w ostry kant lustra.
Krew się polała, płacz okropny, lament ciotki i mamy, moja rozpacz, ze mi brat umrze.
Pamiętam, że uklękłam i bardzo modliłam się swoimi modlitwami o to aby brat nie umierał.
Po jakimś czasie mama krew zatamowała., rana opatrzona zagoiła się. A ja najbardziej pamiętam swoja rozpacz i modlitwę.
Mój malutki wówczas roczny synek, tuż przed swoimi pierwszymi urodzinami rozbił sobie o stolik w kawiarni brodę . Też było krzyku i płaczu wiele. I tez rana zagoiła się i śladu po niej nie ma.
Starsza wnuczka jeszcze takiego spotkania nie miała. Ale za to połknęła malutka płaską bateryjkę od zabawki. Dwa dni obserwacji w szpitalu. A wystarczyło podać rycynę. Nie pomyślałyśmy z córką o tym. Spanikowałyśmy. Córka też w dzieciństwie zaliczyła połkniecie "ciała obcego". Był to pierścionek. Po dwóch dniach oddała go.
Tak więc każde dziecko zaliczy drobne" wielkie " nieszczęścia.
I aby tylko takie zaliczało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz