Wielu z nas zna rozmiary kataklizmów , które niesie przyroda. Nie mamy wpływu na trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, powodzie , susze i huragany.
Często jest tak, że na skutek sił tych żywiołów cierpią ludzie i ich rodziny. Ale dopóki jest to daleko od nas albo nie dotyczy bezpośrednio nas i naszych bliskich, to współczujemy i na tym kończy się nasza reakcja.
W sierpniu nawałnica przewróciła do góry nogami ,świat wielu rodzinom. Między innymi rodzinie na Kaszubach.
Wielu ludzi współczuło tej rodzinie i wielu ludzi pospieszyło z pomocą.
Jednym z nich jest Jurek Dramowicz. Pozwoliłam sobie podać to nazwisko, bo sądzę, że jest to powód do dumy, że znam go . Jurek skrzyknął grupę dawnych uczniów ze szkoły Podstawowej Nr 7 w Olsztynie i zorganizował spontaniczną zbiórkę pieniędzy na pomoc w remoncie budynku mieszkalnego pokrzywdzonej przez żywioł rodziny.
Nie jest to pean na jego cześć, lecz wyraz szacunku dla jego reakcji na tragedię ludzką. Bo sytuacja w której znalazła się rodzina jest dla niej tragedią.
I co jest najpiękniejsze w tej całej historii? Najpiękniejsza jest reakcja osób znających Jurka.
Solidarność w niesieniu pomocy. Jurek zorganizował pomoc i poprowadził do celu. My mniej lub bardziej skromnymi datkami wspomogliśmy organizatora i staliśmy się zbiorowymi darczyńcami.
Mnie osobiście cieszy fakt, że mogłam ( w bardzo minimalnym stopniu) wspomóc potrzebującą rodzinę.
I nie ważne w danej chwili były przekonania i sympatie polityczne czy religijne.
Ważną była solidarna pomoc.