Próbowałam rozmawiać z mężem o zakupie działki. Temat ucinał jednym "nie". A dlaczego nie? "Bo nie".
Skoro tak? To będziemy inaczej rozmawiać. Czyli postawię męża przed faktem dokonanym.
Tym razem nie odpuściłam. W życiu odpuściłam działkę nad jeziorem Wulpińskim, działke w Miodówku. Nawet zrezygnowałam z działki za Milforem . Tej akurat najmniej żałuję, bo bez prądu była.
A tym razem zrealizowałam swoje kilkuletnie już marzenie o kawałku mojego nieba nad kawałkiem mojej ziemi.
Działka jest w cudownym miejscu. Kilka km za Olsztynem. Dojechać mogę autobusem miejskim.
Jest zagospodarowana. I zadbana.
A latem wyglądała tak:
W tym roku nic nie będę robić. Poczekam co na niej wyrośnie i zaowocuje. Sprawię tylko dziewczynkom huśtawkę i sobie hamak. No i basenik dla dziewczynek kupię.
A tymczasem czekam na odpowiedni moment aby powiedzieć mężowi o naszym nabytku . Kiedy to nastąpi? Nie wiem. Może dopiero wiosną gdy zakwitną kwiaty i będzie pora na grilla. Bo mam tam takowy .
Czas pokaże. Jestem pewna , ze zaakceptuje w końcu naszą działeczkę i będzie zadowolony. Tak jak z poprzedniej. Żałuję tylko, że już nie mogę podzielić się z nim moją radością i razem planować siewy , sadzenie i zbiory. Ale i na to przyjdzie pora.