niedziela, 7 lipca 2013

Jeszcze troszkę o wiośnie w Paryżu w roku 1988.



Jak już wiecie do Paryża przyjechałam 30 kwietnia 1988.
A nazajutrz był 1 Maj w Paryżu.
Jakże obchody tego święta w Paryżu odbiegały od obchodów w naszym kraju.
Miasto było przystrojone różnokolorowymi chorągiewkami wśród których łopotały też czerwone flagi. I nikt ich się nie wstydził i ich nie kazał zdejmować.
Polami Elizejskimi kroczył pochód ludzi którzy wywodzili się z wartw robotniczych i lewicy. Nikt na nich nie wydzierał się i nie wykrzykiwał wrogich haseł. Ot normalna demonstracja poglądów politycznych i społecznych.
A Za kilka dni 9 maja tymi samymi Polami Elizejskimi maszerowały tłumy Paryżan cieszących się z obchodów Dnia Zwycięstwa. Odbywała się też parada sił zbrojnych. I uczestniczyło w niej mnóstwo ludzi z elit rządzących. I też odbywało się to spokojnie i dostojnie. I nikomu nie sprawiało to problemu.
A za kilka dni ( nie pamiętam już dokładnie kiedy) na tychże samych Polach Elizejskich zobaczyłam coś czego nigdy w życiu nie widzialam i już nie zobaczę.
Całe Pola Elizejskie do Placu Concorde zajęte były przez ogromną ilość autobusów i ludzi pohodzenia hebrajskiego. Takich tłumów ortodoksyjnych Żydów w ich tradycyjnych ubraniach nigdy nie widziałam. I całe wycieczki dzieci. A nad tym egzotycznym dla mnie tłumem rozbrzmiewała muzyka żydowska. Tego nie sposób zapomnieć.
Pierwsze dni pobytu w Paryżu spędziłam w Polskim Kościele przy Placu Concorde. Potem w ciągu dalszych dni i tygodni byłam tam codziennym i coraz rzadszym gościem.
Ile tam różnych typów ludzi spotkałam. Tam poznałam jacy są Polacy na obczyźnie. I nie był to ciekawy obrazek. Ludzie, którym udało się odnaleźć w paryskim świecie omijają Misję polską baardzo szerokim łukiem i przechodząc niedaleko starają się nie odzywać po polsku.
Bardzo to przykre i zawstydzające. Ale jeżeli my Polacy to widzimy, to jak nas odbierają Francuzi i inne narodowości. Przecież Kościół Polski znajduje się na trasie najczęściej odwiedzanych miejsc przez turystów.
A wielu Polaków i Polek zachowywało się jak na najgorszej zacofanej wsi.
To był koszmar.
Ale były tez miejsca gdzie Polaków było mniej i były to miejsca cudowne. Najbardziej lubiłam okolice Notre Dame i Dzielnicy Łacińskiej. Drogo tam było i nieosiągalnie dla mojej kieszeni ale panował tam cudny klimat beztroskich wycieczek wśród marszandów i sklepów zoologicznych oraz kwiaciarni.
I tam przebywałam najchętniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz